Przepustka na szczyty

Artur Zakrzewski

Źródło: Finansista 1.07.2004

Świat finansów jest otwarty na ludzi różnych narodowości pod warunkiem, że posiadają oni odpowiednie kwalifikacje. Glejtem, który potwierdza zdobytą wiedzę w świecie funduszy inwestycyjnych i giełdy, jest tytuł CFA – Chartered Financial Analyst.

Pensje zarządzających aktywami w funduszach inwestycyjnych, emerytalnych i domach maklerskich nie należą do najmniejszych. Wynagrodzenia specjalistów z licencją doradcy inwestycyjnego zaczynają się od tyś. euro netto. Wszystko zależy od sprawowanej funkcji i wielkości firmy. Jeśli doradca inwestycyjny jest członkiem zarządu, pełni funkcję prezesa spółki czy jest szefem zespołu, wtedy jego wynagrodzenie może być znacznie większe. W Polsce analitycy z tytułem doradcy inwestycyjnego zarabiają netto 4-15 tys. zł. Wynagrodzenia w Wielkiej Brytanii dla początkującego analityka wynoszą ok. 25-30 tys. funtów, dla osób z większym doświadczeniem płace oscylują wokół 50-60 tys. funtów rocznie. Zarządzający portfelem bierze więcej – od 50-60 tys. funtów nawet do 130 tys. W Stanach Zjednoczonych średnia pensja dla analityka, który może pochwalić się tytułem CFA, to od 50 do 90 tys. dolarów rocznie. Zarządzający portfelem z tytułem CFA może liczyć na zarobki w granicach 67,5–122 tys. dolarów (źródło: www.paysca-le.com).

W Polsce, aby posługiwać się tytułem doradcy inwestycyjnego, trzeba zdać dwuetapowy egzamin prowadzony przez Komisję Papierów Wartościowych i Giełd. Egzamin jest trudny, a liczba licencjonowanych doradców inwestycyjnych nie przekracza dwustu. Polski tytuł doradcy inwestycyjnego nie jest uznawany przez inne organizacje zrzeszające doradców. Dopiero od niedawna Polski Związek Maklerów i Doradców jest członkiem ACIIA (Association of Certified International In-vestment Analysts), która nadaje tytuł CHA (Certified International Investment Analyst). Dzięki temu, że ZMiD dołączył do tej międzynarodowej organizacji ci, którzy mają tytuł doradcy inwestycyjnego, mogą łatwiej zdobyć tytuł CIIA – są zwolnieni z dwóch pierwszych etapów egzaminu CIIA „Dodatkowym ułatwieniem jest to, że trzeci etap (finał level) może być zdawany w języku polskim. Egzamin przeprowadza bowiem ZMiD, natomiast wyniki weryfikuje ACIIA”, mówi Krzysztof Grabowski, prezes Związku Maklerów i Doradców. Były także podejmowane próby kontaktu z amerykańskim stowarzyszeniem AIMR, które organizuje CFA, aby ułatwić posiadaczom licencji na doradców zdobycie tytułu CFA „Niestety Amerykanie nie byli zainteresowani jakąkolwiek współpracą, uważają, że ich standard egzaminu jest najlepszy”, tłumaczy Grabowski. CIIA uprawnia do pracy w charakterze doradcy na rynkach w Ameryce Połu dniowej, Azji i w Europie – z wyjątkiem londyńskiego City. CIIA nie jest też honorowany w USA.

Być może dlatego znacznie bardziej popularnym certyfikatem jest CFA (Chartered Financial Analyst). Jest uznawany w City i na Wall Street, poza tym ma znacznie dłuższą historię. Dlatego CFA w Polsce ma co najmniej kilkadziesiąt osób, a tytuł CIIA dwanaście. „Wybrałem ten egzamin, bo pracowałem w firmie zagranicznej – Credit Suisse Firts Boston – a tam dla klientów tytuł CFA był bardziej rozpoznawalny”, mówi Tomasz Bardzikowski z Domu Maklerskiego Banku Zachodniego. Dodatkową zaletą CFA jest to, że podobnie jak w przypadku licencji doradcy certyfikat zwalnia z konieczności zdawania dwóch etapów egzaminu CHA „Jeśli ktoś zdał egzamin CFA, może zyskać tytuł CIIA przystępując od razu do egzaminu końcowego. Nie trzeba mieć wtedy licencji ani doradcy inwestycyjnego, ani maklera, ale trzeba być członkiem ZMiD”, potwierdza Krzysztof Grabowski.

Dużo nauki i kosztów

Obecnie tytuł CFA ma ponad 57 tys. specjalistów od finansów na całym świecie. Duża liczba uczestników egzaminu wynika chyba z tego, że organizator całego programu bardzo jasno ustala jego zasady. Każdy uczestnik programu dostaje broszurę („study guide”), w której cały materiał podzielony jest na 15 lekcji zgrupowanych w pięciu zakresach tematycznych: wycena aktywów (akcji, obligacji i derywatów), zarządzanie portfelowe, metody ilościowe, ekonomia, analiza sprawozdań finansowych i corporate finance, a także standardy etyczne i zawodowe. Każda lekcja rozpisana jest na zagadnienia, opisane we wskazanych przez „study guide” rozdziałach podręczników. Do każdego tematu są pytania praktyczne i teoretyczne wraz z odpowiedziami. „W przypadku polskiego egzaminu na doradcę to Komisja Papierów Wartościowych określa zakres obowiązujących tematów, bo ona jest organizatorem egzaminów”, wyjaśnia Krzysztof Grabowski, prezes ZMiD. Do tematów dołączona jest lista książek, poruszających tematykę wskazaną w zarządzeniu KPWiG. Zdobyć CFA jest więc chyba łatwiej, bo wiedza jest podana jak kawa na ławę. Dla niektórych problemem pozostaje bariera językowa.

Aby przystąpić do egzaminu CFA, trzeba wnieść opłatę za egzamin, której wysokość zależy od terminu, kiedy zgłoszenie zostanie przesłane do AIMR. Przykładowo, gdy chcemy wziąć udział w egzaminie I stopnia, który odbywa się w lipcu 2005 r., jeśli wyślemy zgłoszenie przed 15 września br., to opłata wyniesie 360 dolarów, jeśli zgłoszenie wpłynie przed 15 lutym 2005 r., wzrasta do 440 dolarów. W ostatnim, trzecim terminie (po 15 lutym 2005 r.) rejestracja kosztuje już 670 dolarów. Dodatkowo, jeśli zdajemy egzamin po raz pierwszy, należy się liczyć z wydatkiem 375 dolarów za rejestrację. To, niestety, nie koniec. Należy jeszcze kupić zestaw podręczników, niezbędnych do przygotowania się do egzaminu. Na książki trzeba przeznaczyć 700-800 dolarów. Ostatnią pozycją w egzamina- cyjnym budżecie jest kalkulator finansowy – dwa określone modele – Texas Instruments albo HP.

Jeśli weźmiemy pod uwagę, że egzamin CFA zdaje się w trzech etapach, koszty niestety będą jeszcze wyższe. Pierwszy etap składa się z dwóch sesji egzaminacyjnych po trzy godziny. W trakcie jednej sesji trzeba odpowiedzieć na 120 pytań – na jedno pytanie przypada zaledwie 1,5 minuty. Nie jest to dużo, bo sporo pytań wymaga dokonania obliczeń.

Drugi i trzeci egzamin składają się również z dwóch części. W pierwszej trzeba napisać kilka krótkich esejów – pisemnych wypowiedzi na ściśle określony temat. , Jest jedna dobra odpowiedź, nie można lać wody”, przestrzega Michał Goss, starszy specjalista ds. kredytów restrukturyzowanych w Citibanku, który ma za sobą trzy etapy tego egzaminu i właśnie czeka na wyniki ostatniego etapu. W drugiej części egzaminu trzeba rozwiązać konkretny problem, policzyć coś i odpowiedzieć na zadane pytania. „Dla mnie najtrudniejszy był drugi etap, bo było sporo zadań na wycenę akcji, a to nie jest moją mocną stroną”, dodaje Michał Goss.

Polski egzamin na doradcę inwestycyjnego będzie tańszy – opata za egzamin to 900 zł. Jednak ze względu na brak dobrego opracowania tematów wymaganych przez KPW, szansę na zdanie zwiększy kurs na doradcę inwestycyjnego. Jego koszt na przykład w Instytucie Rozwoju Biznesu to 7,4 tys. zł. Te wydatki nie oznaczają jeszcze sukcesu.

Przygotowanie się do egzaminu CFA wymaga przede wszystkim odpowiedniego zaplanowania i rozłożenia w czasie całego zakresu tematycznego. Według informacji AIMR, aby przerobić cały materiał, trzeba poświęcić 250 godzin. „Najważniejsze to mieć plan i trzymać się go. Jeśli zbyt wiele rzeczy zostawimy na koniec, wtedy możemy po prostu nie zdążyć z przerobieniem całego materiału”, radzi Michał Goss.

Tylko szansa na awans

Żaden z tych egzaminów nie gwarantuje awansu czy podwyżki płac. „Nie odczułem wzrostu wynagrodzenia po tym, jak zdobyłem CFA”, przyznaje Tomasz Bardzikowski (CFA) z Domu Maklerskiego Banku Zachodniego. „Ale to nie zarobki, ale chęć podwyższenia swoich kwalifikacji była moją główną motywacją”, dodaje. Michał Goss stwierdził również, że sam fakt zdania dwóch z trzech etapów egzaminu CFA niewiele zmienił w jego sytuacji zawodowej. Ale dla pracodawcy pracownik, który poszerza swoje umiejętności, jest chyba cennym nabytkiem. „Koszty trzeciego etapu refundował mi bank, poza tym miałem już okazje wykorzystać w pracy informacje, które sobie przyswoiłem przygotowując się do egzaminu”, mówi Michał Goss.

Zdobycie licencji polskiego doradcy inwestycyjnego też nie jest gwarancją atrakcyjnej pracy. Są licencjonowani doradcy bez zatrudnienia. Polski rynek finansowy, w porównaniu do krajów zachodnich, oferuje bowiem znacznie mniej możliwości pracy.

 

ON JUŻ ZDAŁ

Z Sylwsettern Walczakiem, CFA w Nowy Jorku, rozmawia Artur Zakrzewski

Dlaczego zdecydował się Pan zdawać egzamin CFA i zmienić branżę?

Był Pan dziennikarzem, a teraz jest Pan finansistą. Pracując jako nowojorski korespondent „Rzeczpospolitej” coraz bardziej interesowałem się biznesem i finansami. Zarejestrowałem się na studia MBA w Stern Business School New York University, która według rankingu „Financial Times” jest ósmą najlepszą szkolą biznesu na świecie. Skończyłem szkolę w 2001 r. i wiedziałem, że chcę odejść od dziennikarstwa i zmienić karierę. Było tyle interesujących możliwości (konsulting, marketing, investment banking), że trudno się było zdecydować. Nie jest łatwo tak radykalnie zmienić karierę, kiedy zbliża się „40”, a tym bardziej przekonać potencjalnych pracodawców, żeby dali szansę w nowym zawodzie. Dlatego potrzebowałem CFA.

Która z części egzaminu (l, II czy III lewi) była według Pana najtrudniejsza?

Najtrudniejszy byt dla mnie level II. Do level l przystąpiłem wkrótce po uzyskaniu dyplomu MBA w 2001 r. Miałem wiele koncepcji „na świeżo” w głowie. Level III ma tradycyjnie najwyższy odsetek osób, które go zdają – chociaż nie jest wcale taki łatwy. Level II był dla mnie najgorszy: dużo zadań związanych z wyznaczaniem wartości akcji i obligacji, dużo liczenia. W stresie łatwo o pomyłkę. Nawet jeśli się ją znajdzie, nie ma czasu na powtarzanie całej sekwencji obliczeń. Z tej części miałem najgorszy wynik: zdatem, ale prawdopodobnie ledwo prześliznąłem się ponad poprzeczką. Poza tym level II ma 50 proc. pytań, które nie są multiple choice. Ja lubię multiple choice. Mniej odpowiadają mi zadania do rozwiązania.

Czy korzystał Pan z kursów przygotowawczych? Czy koszty związane z egzaminem pokrywał Pana pracodawca?

Sam pokrywałem wszystkie koszty. Nie korzystałem z żadnych kursów: szybko się uczę i irytuje mnie, jak inni czegoś nie rozumieją. Dlatego lubię uczyć się sam i wolę pracować sam niż w grupie. Od le-vel l do level III korzystałem ze „Schweser Study Notes” jako materiału przygotowawczego – tylko z tego, żadnych innych pomocy. Są tak wyczerpujące, że wystarczyły mi w zupełności. Nie kupowałem i nie studiowałem książek, zalecanych przez AIMR, oprócz jednej – „Code of Ethics”.

Jak z perspektyw czasu ocenia Pan korzyści, jakie przyniósł Panu ten egzamin?

Egzamin pozwolił mi zdobyć dużo wiedzy na temat wyceny papierów wartościowych i zorientować się, na czym polega praca analityków finansowych w firmach inwestycyjnych. Fakt, że zdałem wszystkie trzy stopnie egzaminu CFA, bardzo wzmocnił moje CV i pozwolił mi ubiegać się o pracę w firmach finansowych na Wall Street. W lutym tego roku zdobyłem moją pierwszą pracę w finansach w firmie Divine Capital Markets w Nowym Jorku. W Divine Capital zajmuję się investment research. Pomagam pisać research reports na temat firm, które Divine rekomenduje swoim klientom. Ostatnio zajmuję się najważniejszymi rynkami wschodzącymi (emerging markets) na świecie, czyli Brazylią, Rosją, Indiami i Chinami (tzw. BRIC countries). Mój pierwszy raport o Rosji został zacytowany przez „Bar-ron’s Magazine”, uważany za najlepsze pismo inwestycyjne na świecie. W ostatnich dniach otrzymałem ofertę pracy w hedge fund, który inwestuje w akcje firm europejskich. Fakt zdania wszystkich trzech części CFA na pewno mi pomógł.

Czy mógłby Pan powiedzieć kilka słów o swoich osobistych wrażeniach z egzaminu?

Ludzie – młodsi niż się spodziewałem. Wydaje się, że bardzo wielu z nich robi program CFA zaraz po college’u, przed ewentualnym zrobieniem programu MBA (na MBA zapisują się ludzie bliżej „30”, po 2-6 latach pracy zawodowej). Bardzo mato czarnych Amerykanów i Latynosów. Dużo skośnookich Azjatów. Ich grupa etniczna jest w USA kilkanaście razy mniej liczna niż Murzynów czy Latynosów, ale ludzie ci przykładają ogromną wagę do edukacji i kształcą się za wszelka cenę. W ubiegłym roku zauważyłem pewną liczbę Rosjan, których w ogóle nie widziałem w latach poprzednich. To potwierdza tendencję, którą zauważyłem gdzie indziej: w ostatnich latach coraz więcej młodych Rosjan (legalnych i nielegalnych imigrantów, bądź przyjezdnych na wizy pracownicze i studenckie) zdobywa w USA wykształcenie finansowo-biznesowe. Znam też kilkoro nowojorskich Polaków – młodych profesjonalistów – którzy uczestniczą w programie CFA.

 

Powrót...