Źródło: „Personel i Zarządzanie”, nr 1/2010
Wraz z rozwojem gospodarki rynkowej pojawiło się w Polsce wiele nowych profesji. Trener biznesu jest jednym z zawodów, który – choć bardzo młody – cieszy się ogromną popularnością.
Wśród tysięcy trenerów pracujących na rynku znajdziemy osoby świetnie przygotowane do tej aktywności, mające ogromną wiedzę i doświadczenie, ale i osoby, które znalazły się w tym zawodzie przez przypadek. Większość trenerów to osoby pracujące samodzielnie, czyli freelancerzy. Stopniowo rośnie jednak liczba szkoleniowców, którzy wchodzą w skład zespołów trenerskich lub współpracują na wyłączność z firmami szkoleniowymi.
Samotny wilk czy praca w zespole
Taka struktura rynku trenerskiego powoduje, że wielu trenerów nie podlega systematycznej ocenie i weryfikacji przez metodyków czy innych trenerów – superwizorów. Najczęściej informację zwrotną czerpią z ankiet ewaluacyjnych, które jednak bardziej odzwierciedlają poziom zadowolenia uczestników (tzw. happy sheet) niż rzeczywistą efektywność biznesową szkolenia. Trener jak aktor wchodzi na scenę – odgrywa swoją rolę z większą lub mniejszą umiejętnością i znika. W większości przypadków nie widzi efektów swoich działań i nie ponosi za nie odpowiedzialności. Tak zwana freelancerka, z jednej strony, daje wolność od rygorów organizacyjnych, z drugiej – wypycha trenerów ze struktury pracy zespołowej, pozbawia ważnej informacji zwrotnej i impulsów rozwojowych. W tej sytuacji wielu doświadczonych trenerów i konsultantów dotyka syndrom „samotnego wilka”, tj. silny indywidualizm, koncentracja na ochronie własnych dóbr (know-how), wysoka nieufność wobec środowiska zawodowego oraz niska gotowość do pracy zespołowej.
Przeczytaj cały artykuł