Edukacja „od kapitału do kapitalizmu”

Aby wiedzieć, trzeba uczestniczyć, aby uczestniczyć, trzeba stworzyć warunki do uczestnictwa

Wczorajsza nagroda Instytutu Rozwoju Biznesu za rozwój najwyższych standardów edukacyjnych w dziedzinie finansów, to 14 lat Pana pracy w Polsce. Studenci, Pańscy dawni i obecni wychowankowie, z zachwytem opowiadają o Pana wykładach. Co takiego fascynującego jest w finansach?

Pieniądze to ludzie. Ich kariery, pomysły, wzloty i spektakularne upadki.

14 lat temu w Polsce był inny świat Nikt nie mówił o zarządzaniu finansami, kreacji pieniądza. Przyjechał Pan Profesor na edukacyjną pustynię, na której studenci uczyli się jeszcze ekonomii socjalistycznej.

W 1990 roku zostałem proszony o poprowadzenie zajęć dla finansistów. To był czas transformacji, nie pewności w społeczeństwie. Wiedza ekonomiczna na poziomie mikro była dość ograniczona. Oczywiście, było to uzasadnione historią, centralnym planowaniem etc. Doświadczenia z tamtych dni pokazały mi, ze istnieje ogromne zapotrzebowanie na systematyczne kształcenie z zakresu kultury finansowej. I że powinno ono obejmować kilka sektorów.

Czyli?

Rynek kapitałowy, przedsiębiorstwa, polityków i sferę rządową.

Ale wówczas nie było giełdy…

Fakt. Dlatego ktoś musiał ją uruchomić, ktoś inny przygotować kadrę.
W 1990 roku nie tylko nie było giełdy. Nie było Ministerstwa Prze kształceń Własnościowych, Komisji Papierów Wartościowych. Pierwszy kurs na maklerów zorganizowaliśmy następnego roku, w styczniu. A inauguracja działalności warszawskiej giełdy przypadła na 16 kwietnia 1991 roku.

Stworzył Pan nową profesję w Polsce. Makler w nowej rzeczywistości był kimś bardzo egzotycznym.

Nie tylko egzotyczny, ale wyniesiony na piedestał. Tłumaczyliśmy, że przecież to zajęcie w marketingu produktów finansowych, umiejętność przeniesienia wiedzy finansowej na rzecz tych, którzy chcą czynnie uczestniczyć w rynku finansowym, sprzedaż produktów polecanych przez domy maklerskie w oparciu o doradców inwestycyjnych…

Właśnie. Ten zawód to również Pańskie dzieło.

Wcześniej nie było zapotrzebowania na takich specjalistów. Od momentu transformacji ustrojowej okazało się, że trzeba wykształcić kadrę fachowców, którzy potrafiliby spojrzeć analitycznie na firmę, jej sposób działania, zdefiniować potrzeby, a jednocześnie podpowiedzieć, jak tym potrzebom pod względem finansowym sprostać. W roku 1990 stworzyliśmy zbyt ambitny, jak na ówczesne potrzeby, program kształcący Zdecydowaliśmy się go realizować w części. W miarę rozwoju rynku uzupełnialiśmy go. Teraz odzwierciedla światowy poziom.

Zaczęliście również kształcić fachowców finansowych na potrzeby samych przedsiębiorstw.

Fundacja Centrum Prywatyzacji doszła do wniosku, że powstała asymetria informacyjna, że ci, którzy studiują rynki kapitałowe, robią to bez aktywnego uczestnictwa przedsiębiorstw, instytucji. Stąd powstał pomysł, by uruchomić kursy dla dyrektorów finansowych, dziś funkcjonujące pod nazwą „studium zarządzania finansami firmy”. Programy MBA zostały w Polsce wprowadzone później.

Wróćmy do podziału, o którym Pan Profesor wspomniał. Edukacja objęła rynek, firmy, polityków i rząd. Dwie ostatnie sfery są interesujące, bo tworzą akty prawne, którymi wpływają na kondycję tych pierwszych.

Myśleliśmy, jak przekazywać informacje o wartości i potrzebie rynków finansowych politykom. Niestety, tego elementu edukacji prawie nie ruszyliśmy. Zdajemy sobie sprawę, że kształcenie polityków powinno mieć formę zastanawiania się nad praktycznymi elementami, które są istotne przy podejmowaniu decyzji finansowych. Tu najlepszym przykładem jest głosowanie nad wprowadzeniem podatku giełdowego od zysków kapitałowych. Kiedy politycy zdają sobie sprawę, dlaczego istnieje ten rynek, czemu on służy, z większą odpowiedzialnością podejmują decyzję. Polityka podatkowa może bowiem skrzywić (czasem celowo) działalność całych rynków.

Wyjaśnia Pan Profesor, jaką pracę wykonał na samym początku. Minęło kilkanaście lat. Jak z tej perspektywy ocenia Pan przedsiębiorstwa, instytucje, kulturę finansową naszych podmiotów?

Proszę obejrzeć choćby rynek kapitałowy. Komisja Papierów Wartościowych i Giełd jest szanowana, funkcjonuje na światowym poziomie. Giełda papierów, będąca swego rodzaju narzędziem, pośrednikiem, gdzie spotykają się sprzedający i kupujący, również działa bez zarzutów. A uwagi, że jest zbyt mało firm, które na nią wchodzą, powinny być kierowane pod innym adresem.

Kto zatem powinien dbać o jej rozwój?

Myślę, że ustawodawca poprzez m.in. system zachęt podatkowych i mechanizmów, które sprawią, że średnioterminowy kredyt bankowy nie będzie dla firm jedyną formą finansowania. Powinno być tak, że w każdej sferze działalności uczestnicy mają wybór. Mogą szukać pieniędzy u indywidualnych osób, iść do banku komercyjnego, ściągnąć z rynku kapitałowego, sprzedać obligacje… Wachlarz się zwiększa. Im więcej wyborów, tym lepiej pracuje gospodarka. Nie ma hamulców wytwarzanych bądź to przez biurokrację, bądź to przez monopol. Zatem jeśli ktoś mówi, że rynki kapitałowe nie są istotne, to ten ktoś nie daje mi wyboru. Zmusza do zaciągania kredytu na warunkach przez siebie narzuconych. Rynek kapitałowy to nie fetysz. Tu nie chodzi o rozwój dla rozwoju. Tu chodzi o konkurencyjny dostęp do pieniędzy, rozwoju, wsparcia firm w wielu różnych aspektach.

Kształci Pan kadry na potrzeby konkretnych instytucji, przedsiębiorstw. Ale tej wiedzy nie ma przede wszystkim przysłowiowy Kowalski. Jak go przekonać, by zechciał się uczyć?

Kowalski musi być przekonany, że to mu się do czegoś przydać. Zauważyłem, że wiedzę o rynku kapitałowym szybko przyswajają ci, którzy chcą w nim czynnie uczestniczyć. Jest dla nich narzędziem, a jego brak zmusza do nauki. W Polsce dobrym przykładem mogą być fundusze emerytalne, ubezpieczenia. Każdemu przecież zależy na przy kład na wysokiej emeryturze. Troska o zapewnienie sobie starości na przyzwoitym poziomie wytwarza w człowieku pęd do ich poznawania. Mogę skonkludować to tak — aby wiedzieć, trzeba uczestniczyć, aby uczestniczyć trzeba stworzyć warunki do uczestnictwa.

Dziękuję za rozmowę

Z profesorem Victorem Markiem Boruniem rozmawiała Lidia Zakrzewska

 

 Victor Marek Boruń

Profesor I dziekan Wydziału Finansów w Graduate School of Business Fordham University w Nowym Jorku — tegoroczny laureat „Nagrody dla budowniczych nowej świadomości ekonomicznej w Polsce za pomoc w przejściu od kapitału do kapitalizmu”, przyznawanej przez Instytut Rozwoju Biznesu – Fundację Centrum Prywatyzacji.

Absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecnie SGH), doktorant New York University (praca wyróżniona nagrodą Hermana E. Krossa, 1984).

Na co dzień kieruje jedną z największych katedr finansowych w Nowym Jorku. W uznaniu dla wybitnych zdolności dydaktycznych trzykrotnie wyróżniony prestiżową nagrodą Gladys i Henry’ego Crownsa dla najlepszego wykładowcy przygotowującego studentów do magisterium. Konsultant i autor programów rozwojowych dla korporacji, m.in. Manufactures Hanover, Swiss Bank Corporation, National Westminster Bank — USA, Citibank, Chemical Bank, Wall Street Training i obecnie J.P. Morgan Chase.

Z Instytutem Rozwoju Biznesu — Fundacją Centrum Prywatyzacji współpracuje od 1990 roku. Jest głównym wykładowcą IBR na Chartered Financial Analyst Level I Exam Preparatory Course. Prowadzi też zajęcia dla doradców inwestycyjnych i analityków papierów wartościowych oraz z zarządzania finansami firmy w programie studium dla dyrektorów finansowych.

Za całokształt pracy, w 1997 roku, odznaczony przez prezydenta A. Kwaśniewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.

Źródło: Parkiet 21.01.2004
Powrót...