Spory o tytuły

Małgorzata Pokojska
Nie istnieje na świecie jeden system licencjonowania doradców inwestycyjnych. Wynikają z tego kłopoty dla doradców, którzy chcieliby uprawiać swój zawód także za granicą.

Generalnie, obecnie działają dwa systemy – amerykański i międzynarodowy. Amerykański daje tytuł CFA (Chartered Financial Analyst), międzynarodowy – CIIA (Certified International Investment Analyst). Przepustką na rynki anglosaskie jest tytuł CFA, na rynki europejskie, azjatyckie i południowoamerykańskie – CIIA. Nasz Związek Maklerów i Doradców jest od półtora roku zrzeszony w międzynarodowej organizacji ACIIA (Association of Certified International Investment Analysts), co ułatwia jego członkom zdobycie licencji CHA. Związek uzyskał bowiem od ACIIA akredytację egzaminów na doradców inwestycyjnych. Jednak kilkadziesiąt osób w Polsce posiada tytuł CFA. Czy będą one musiały przejść ponownie przez proces licencjonowania? Dlaczego zdecydowano się na stowarzyszenie z ACIIA, a nie z amerykańską organizacją AIMR (Association of Investment Management and Research), która nadaje tytuł CFA, uznawany między innymi w londyńskim City?

Amerykańscy mistrzowie

Zawód doradcy inwestycyjnego wykształcił się w Stanach Zjednoczonych. Jak twierdzi profesor Victor M. Boruń, dziekan wydziału finansów Fordham University w Nowym Jorku i wykładowca w Instytucie Rozwoju Biznesu, tego zawodu nie uczą na uniwersytetach. Najważniejsza jest znajomość branż gospodarki i doświadczenie w działalności gospodarczej. Często więc doradcy mają wykształcenie branżowe. Są inżynierami, chemikami, zależnie od branży, którą oceniają. Droga do zawodu wiedzie jednak poprzez zdobycie uprawnień, które muszą być poparte wiedzą z dziedziny finansów, rachunkowości, inwestycji, zarządzania portfelem i umiejętnością rozwiązywania konkretnych problemów. Poziom tej wiedzy i umiejętności ustala od czterdziestu lat amerykańskie stowarzyszenie AIMR. Każdy, kto chce wykonywać zawód doradcy inwestycyjnego, musi przejść przez trójstopniowy, wyrafinowany egzamin. Zaliczenie wszystkich etapów zostaje uwieńczone uzyskaniem tytułu CFA. Tytuł ten jest rozpoznawalny na całym świecie. Ma utrwaloną markę. Posiada go 40 tysięcy osób. Krzysztof Grabowski, do listopada 2003 roku prezes Związku Maklerów i Doradców, nie kryje, że kilka lat temu związek usiłował nawiązać z AIMR współpracę, jednak Amerykanie nie byli nią zainteresowani. Oni po prostu nie przewidują akredytacji dla narodowych organizacji zrzeszających doradców – mówi. Jeśli ktoś chce uzyskać tytuł CFA, musi zapisać się do AIMR i poddać się wymaganiom, rygorom i nadzorowi tej organizacji. Amerykanie są bowiem przekonani, że tylko oni właściwie licencjonują doradców inwestycyjnych. Ponieważ jednak u nas od ponad dziesięciu lat egzaminy na doradców przeprowadza Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, ponieważ już ponad dwieście osób ten egzamin zaliczyło, chcieliśmy nawiązać współpracę z organizacja międzynarodową, która ułatwiłaby naszym doradcom zdobycie licencji, umożliwiającej działalność na rynkach zagranicznych. Gdy Amerykanie nas zignorowali, tak jak i podobne organizacje z innych krajów europejskich, zaczęliśmy się rozglądać za inną możliwością.

Europejski partner

W latach 90. alternatywą było europejskie stowarzyszenie EFFAS – European Fede-ration of Financial Analysts Societies, przyznające tytuł CEFA (Certified European Financial Analyst). W ciągu 20 lat działalności stowarzyszenia tytuł CEFA zdobyło około 20 tysięcy doradców inwestycyjnych. Mogą oni pracować na największych rynkach europejskich, w tym w londyńskim City.

W 1996 roku – wspomina Krzysztof Grabowski – pojechałem do Londynu na konferencje EFFAS, która była poświęcona propagowaniu tytułu CEFA w Europie. Po powrocie zdecydowaliśmy w związku, że będziemy starać się o przystąpienie do stowarzyszenia i o akredytację naszych polskich egzaminów. W październiku 1999 roku zostaliśmy członkiem stowarzyszonym EFFAS. W EFFAS obowiązywał egzamin trójstopniowy: krajowy (national level), który sprawdzał znajomość krajowego rynku i krajowych przepisów, podstawowy (foundation level) i finałowy (flnal level). Za egzamin krajowy zawsze i wszędzie odpowiadała organizacja krajowa. Dwa pozostałe poziomy organizowało stowarzyszenie. Gdy już kończyliśmy przygotowania do organizacji takich egzaminów, EFFAS, wraz ze stowarzyszeniami azjatyckim i brazylijskim, utworzył organizację międzynarodową – ACIIA (Association of Certified Intemational Investment Analysts), która została zarejestrowana w 2000 roku. Na podstawie egzaminów europejskich, z uwzględnieniem specyfiki pozostałych krajów, został wypracowany standard egzaminów międzynarodowych, który umożliwia zdobycie tytułu CIIA.

Wskutek fuzji organizacji zagranicznych, nikt w Polsce nie zdążył przystąpić do egzaminów o tytuł CIIA. Organizacja egzaminów o nowy, międzynarodowy tytuł CIIA znów zabrała kilka lat. Ostatecznie rozpoczęto je w Polsce w ubiegłym roku.

 

Korzystna modyfikacja

Zasady egzaminów o tytuł CIIA są bardzo zbliżone do CEFA. Nie znaczy to jednak, że tytuł przechodzi automatycznie. Władze nowego stowarzyszenia zdecydowały, że ci, którzy posiadają tytuł europejski, powinni zdać ostatni, finałowy szczebel egzaminu międzynarodowego. Można więc powiedzieć, że dobrze się stało, iż w Polsce nikt nie zdążył przystąpić do egzaminu CEFA. Fakt, że CIIA nie jest pełnym spadkobiercą CEFA, pociągnął za sobą jeszcze jeden skutek. Międzynarodowy tytuł, inaczej niż europejski, na razie nie jest honorowany w londyńskim City. Wprawdzie władze ACIIA podjęły starania, by Brytyjczycy honorowali CIIA, tak jak honorują CEFA, ale jeszcze nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Dla polskich doradców, zrzeszonych w Związku Maklerów i Doradców, powstanie nowej organizacji było w sumie korzystne. Ponieważ w Polsce egzamin krajowy jest egzaminem państwowym na bardzo wysokim poziomie (organizuje go KPWiG), związkowi udało się wynegocjować z ACIIA akredytację dla tego egzaminu. Rozszerzono go jednak o dwa działy: makroekonomię i elementy statystyki. Uznaje się, że polscy doradcy, którzy zaliczyli egzamin państwowy, zaliczyli tym samym dwa szczeble – national level i foundation level. Dzięki temu mogą od razu przystępować do egzaminu finałowego. Jest to egzamin dwumodułowy. Pierwszy moduł składa się z rachunkowości i analizy sprawozdań finansowych, wyceny i analizy akcji, finansów przedsiębiorstw, ekonomii. Drugi moduł to wycena i analiza dłużnych papierów wartościowych, wycena i analiza instrumentów pochodnych, zarządzanie portfelem. Egzamin CIIA można zdawać w języku ojczystym, niekoniecznie w angielskim, co stanowi duże ułatwienie. Egzamin finałowy organizuje instytucja zrzeszona w ACIIA, czyli w Polsce Związek Maklerów i Doradców. Pytania przychodzą z ACIIA, oceny dokonuje polska komisja egzaminacyjna, ale ostateczna weryfikacja wyników należy do ACIIA. Do tej pory w Polsce odbyły się dwa egzaminy finałowe, oba w ubiegłym roku. Egzamin zaliczyło 12 osób, ale tytułu CIIA może używać dziesięciu doradców. Dwóch nie spełnia jeszcze kryterium stażowego. Według zasad ACIIA, tytułu CIIA może używać doradca, który ma co najmniej trzyletnie doświadczenie zawodowe. Według Krzysztofa Grabowskiego, kilkadziesiąt osób w Polsce posiada amerykański tytuł CFA. Niektórzy z nich należą do ZMiD i mają zdany egzamin w KPWiG, inni – nie. ACIIA dopuszcza możliwość przystąpienia osób z licencją CFA do finałowego egzaminu CIIA, czyli do pewnego stopnia traktuje licencję CFA podobnie jak licencję CEFA. Warunkiem przystąpienia do egzaminów CIIA jest jednak przynależność do krajowej organizacji zrzeszającej doradców inwestycyjnych, która czuwa nad przestrzeganiem zasad etyki zawodowej. U nas zaś członkami ZMiD mogą być tylko licencjonowani maklerzy lub doradcy. Oznacza to, że doradcy, członkowie związku, muszą mieć zdany egzamin w KPWiG. Jeśli ktoś takiego egzaminu nie składał, a ma inny podobny tytuł, może przystąpić do zdobywania tytułu CIIA, jako tak zwany członek wspierający. Oznacza to, że poddaje się rygorom etycznym związku. W Polsce w ubiegłym roku był jeden taki przypadek. Posiadacz tytułu CFA przystąpił do egzaminów na tytuł CIIA i zaliczył je. W tej chwili może posługiwać się dwoma tytułami, co daje mu możliwość pracy w charakterze doradcy inwestycyjnego na wszystkich znaczących rynkach – anglosaskich, europejskich, azjatyckich i południowoamerykańskich, ale nie na polskim. Tytuł polskiego doradcy nadaje bowiem wyłącznie KPWiG, przed którą trzeba zdać egzamin ze znajomości rynku i naszych krajowych regulacji. Dostęp do zawodu doradcy inwestycyjnego nie jest więc prosty. Nic dziwnego, chodzi o zawód bardzo elitarny. Muszą więc istnieć instytucje określające poziom niezbędnej wiedzy, instytucje sprawdzające tę wiedzę i instytucje przygotowujące do egzaminów. Za licencjonowaniem doradców stoi więc potężny biznes. Szkolenia i egzaminy kosztują. Być może to jest powód, dla którego organizacje nadające tytuły dość niechętnie ze sobą współpracują.

Licencyjny biznes

Amerykanie pierwsi zaczęli licencjonować zawód doradcy inwestycyjnego, dlatego pewnie wydaje im się, że są w tej dziedzinie mistrzami. A mistrz nie musi słuchać innych. AIMR nie honoruje w żadnym stopniu tytułu CIIA, choć ACIIA uznaje dużą część egzaminu amerykańskiego. Być może wynika to z faktu, że ACIIA jest instytucją dużo młodszą i doradców noszących jej tytuł jest stosunkowo niewielu. Na pytanie, czy starczyłby jeden tytuł doradcy inwestycyjnego, wielu uczestników rynku kapitałowego odpowiedziałoby zapewne twierdząco. Ale jaki to miałby być tytuł? Niektórzy tłumaczą, że kształcenie i licencjonowanie doradców inwestycyjnych musi być zróżnicowane, bo różne są rynki i regulacje. Ale ten argument nie jest w pełni przekonujący, bo prawa rynku kapitałowego są uniwersalne, a nad znajomością regulacji krajowych czuwają lokalne instytucje nadzorcze.

 

Źródło: Gazeta Bankowa, 2.02.2004
Powrót...